Jak pozowałam dla fotografa korporacyjnego

fotograf korporacyjny

Jaja, no po prostu jaja, co ja będę owijała w bawełnę. Szłam sobie ulicą z zakupami, miałam akurat przerwę w pracy, bo to był wtorek i urząd pracował do osiemnastej. W każdym razie Warszawa w pełnym letnim sezonie topiła się w słońcu.

Fotograf korporacyjny potrzebował modelki

fotograf korporacyjnyTam przy tym wydawnictwie, siedział młody chłopaczek przy stoliku i wymieniał obiektywy. Spojrzał na mnie i stwierdził, że potrzebuje mnie koniecznie teraz, że mi zapłaci, ale muszę mu poświęcić czas. Okazało się, że to był fotograf korporacyjny i potrzebował modelki w garsonce. Pytam się, czy skoro wykonuje sesje korporacyjne, to ma jakieś modelki wśród pracowników danej firmy. Stwierdził, że akurat dzisiaj nie ma, bo na sesje korporacyjne, jak na złość wszystkie się pochorowały, a on nie ma innych terminów wolnych. Fotografia korporacyjna w jego firmie była zamówiona już pół roku wcześniej, a w umowie nie ma nic napisane, co się może zdarzyć na wypadek braku kobiet. Akurat ta fotografia biznesowa z kobietami musiała się odbyć, bo było to wydawnictwo dla pań. Co prawda redaktorem naczelnym był mężczyzna. Ów doskonale wiedział na czym polega fotografia korporacyjna, pozował jak wzięty model, widziałam na zdjęciach. Jednak takie sesje korporacyjne są niewiarygodne, jeżeli nie ma tam żadnych kobiet. Zadzwoniłam do Kryśki, z którą pracuje i powiedziałam, że biorę wolne na resztę dnia. Nie było z tym problemu. Zaczęłam sesję korporacyjne, razem z wydawcami, ekspertami z pisma, którego nie czytam, nie znam, ale ładnie wyszłam w otoczeniu mężczyzn sukcesu. Fotograf korporacyjny był zdecydowanym profesjonalistą, pomimo tak młodego wieku zdjęcia wykonywał bajeczne.

Czuć było, że taka fotografia korporacyjna, to jak pozowanie do portretów z królami, rycerzami czy innymi magnatami. Czułam się piękna.

Zobacz na http://studiomoko.pl